niedziela, 18 grudnia 2011

I zaraz Święta...

Witam po dłuższej przerwie. Brak czasu robi swoje. Na szczęście jestem juz po egzaminach w szkole i jestem mega zadowolona z wyników :)

Oliwka mi się pochorowała. Niby tylko zapalenie gardła, ale kaszle okropnie. Biedna, meczy się strasznie...

Diagnozy nadal nie mamy, sprawę w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej przejęła nowa pani psycholog. Poradziła Nam Oliwkę przegłodzić cały dzień, twierdząc że wtedy zacznie jeść normalnie, bo będzie głodna. Śmiechu warte... W czwartek była ją oglądać w przedszkolu, ale młoda sprytnie - zawsze jak przychodzi ktoś ją obserwować, jest grzeczna jak Anioł.

Ale muszę pochwalić moją małą gwiazdeczke - kolędy śpiewa jak marzenie :)
Ostatnie pytanie z serii szokujących - Mamusiu a chłopcy mają ptaszka wiesz?
Ot i mam uświadomione dziecko, nie wiadomo kiedy i przez kogo... :))

środa, 23 listopada 2011

Kryzys.

Moje małżeństwo przeżywa kryzys. I to poważny. Czuję jak to wszystko wymyka mi się z rąk i mknie gdzieś w dół. Tylko czekać aż sie roztrzaska. W naszym życiu więcej jest tych złych dni, kiedy się kłócimy i nie możemy na siebie patrzeć, niż tych kiedy jest OK. To przykre, bo jesteśmy małżeństwem dopiero pół roku. Nie wiem czy to wynika z natłoku obowiązków na mojej głowie, gdzie poprostu nie czuję wsparcia z jego strony.. Czy poprostu decyzja o ślubie była zbyt pochopna? Chodzę do pracy na dyżury 12  godzinne, poza tym mam szkołę - muszę robić dyplom, w domu zająć się sprzątaniem, gotowaniem, zakupami. Do tego do wszystkich specjalistów muszę jeździć sama. W przedszkolu wciąż słuchać uwag muszę ja. Szukać nowych zajęć dla Oliwki w domu muszę ja. W między czasie muszę się jeszcze uczyć, bo egzaminy zbliżają się dużymi krokami - pierwszy już w piątek.
Kolejną sprawą z którą mój mąż nawala, jest ciągłe rzucanie słów na wiatr. Obiecuje, obiecuje, obiecuje... A nie robi nic... Miał iść do lekarza, czekam już blisko rok. Podobnie jak na naprawienie nogi od łóżka. Oliwka wciąż czeka na obiecane pójście na basen. I masa innych spraw, które pozostają nie dokończone, bo jemu zawsze na to brak czasu. A co on takiego robi? Wraca o 17 z pracy, zje obiad, pobawi się z Oliwką i o 19 już Młodą kładziemy... I nie rozumie, że ja nie wyrabiam z tym wszystkim...
Wczoraj kolejna awantura... A ja coraz częściej zastanawiam się nad sensem tego małżeństwa. Ostatnio sama jego obecność mnie drażni. A przecież nie o to w życiu chodzi... I pomyśleć, że tak nie dawno ślubowaliśmy sobie miłość aż do śmierci...


wtorek, 22 listopada 2011

Oliwciu, och Oliwciu :)

Mimo "innych" zachowań Oliwci, nie szczędzimy jej wrażeń. Ostatnio zabraliśmy ją do kawiarni, zachowywała się wspaniale jak na damę przystało. Tylko pod koniec już była znudzona i musieliśmy się ewakuować. Ciężko czasem znieść złośliwe komenatarze, jakie to dziecko niegrzeczne, rozpieszczone itd. A nie czuję potrzeby, by całemu światu tłumaczyć, że moje dziecko jest poprostu chore, inne, wyjątkowe. Dziś jesteśmy po przedostatniej wizycie u psychologa. Koniec psychoterapii, która niestety w zachowaniu Oliwki nie zmieniła nic. Ale może opinia jaką stamtąd dostaniemy otworzy nam jakieś nowe drzwi. Czas pokaże. :)

czwartek, 17 listopada 2011

Ciągła niewiadoma...

Oliwka wciąż jest niezdiagnozowana. Przedwczoraj byliśmy w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej i usłyszeliśmy, że Nasze Dziecko prawdopodobnie ma zaburzenia integracji sensorycznej. Tego samego dnia była u "swojego" psychologa, który powiedział, że jemu to wygląda na Zespół Aspergera. Dziś była w tej samej poradni konsultowana po raz drugi i usłyszeliśmy, że jest chwiejnie zaburzona emocjonalnie. Kolejne badanie 30 listopada. Boże co tam się dzieje w tej małej, ślicznej główce??
Na domiar złego, wciąż słyszę od swoich rodziców, że szukam dziecku choroby... Wszyscy widzą co się dzieje z Oliwką, że zachowuje się inaczej niż rówieśnicy. Robię wszystko by jej pomóc. By w końcu padła diagnoza i rozpoczęła się terapia. By moje dziecko potrafiło normalnie funkcjonować i ciszyć się tym. I jest mi ciężko, wylałam morze łez z pytaniem - DLACZEGO WŁAŚNIE ONA.. Nie chcą pójść ją poobserwować w przedszkolu... Nie chcą pójść ze mna do psychologa posłuchać opini... Wciąż tylko mnie oceniają...

wtorek, 25 października 2011

Jutro wielki dzień...

Z Oliwki "autyzmem" narazie stoimy w miejscu. 15 listopada idziemy na badania do Poradni Psychologiczno Pedagogicznej. Pan psycholog, który widuje moją córkę codziennie, wciąż powtarza, że Oliwka jest bardzo mądrym i świetnie współpracującym dzieckiem. Kochana jest. Mimo, że dziś zeszłam z nocki w pracy a Ona mi pospać nie dała, bo muszę jej lepić z plasteliny. :)

Jutro mamy wizytę u pediatry i jeżeli stwierdzi, że Oli jest w 100% zdrowa, w czwartek jedziemy na wycięcie migdałów. Tak się stresuję, że chyba wolałabym to odłożyć... Sama miałam wycinane i wiem co to za ból po wycięciu. Ale podobno małe dzieci znoszą to o wiele lepiej...

czwartek, 20 października 2011

I po wizycie...

Wczoraj byliśmy z wizytą u psychiatry. Bardzo miły Pan. Oliwka też była zadowolona. Z resztą czuła się jak "u siebie" bowiem byliśmy w Instytucie do którego co tydzień chodzi do psychologa. Pan doktor stwierdził, że owszem Oliwka ma pewne objawy wskazujące na autyzm. Ale nie jest dzieckiem z autyzmem dziecięcym, ponieważ jest bardzo otwarta, radosna. Stwierdził też nie widzi potrzeby by Oliwka chodziła na terapię do Niego. Leczenie farmakologiczne również wykluczył. Musimy się zgłosić do Krajowego Towarzystwa Autyzmu by tak wykonali Oliwce dokładne testy i wtedy postawili diagnozę na jaką terapię i z jaką częstotliwością Młoda ma uczęszczać. Powiedział również, że wg Niego to jak Oliwkę traktują w przedszkolu, tzn że ma przychodzić tylko na 1godzinę bo "panie nie dają sobie z nią rady" - to ostra przesada. Poprostu jest dzieckiem któremu trzeba poświęcić więcej czasu, pomóc "wejść w grupę" a na to poprostu im szkoda czasu. Mimo wszystko jesteśmy mega pozytywnie nastawieni. Jutro kolejna wizyta u psychologa. A Oliwka tworzy stempelki z ziemniaków. :)

Dziękuję za wszystkie komenatarze  i ciepłe słowa. Są dla mnie niezwykle ważne i budujące. Pozdrawiamy serdecznie. :)

niedziela, 16 października 2011

Nasza Historia...

Oliwka urodziła się 29.01.2008r . poprzez poród naturalny. Dostała 10pkt. Rozwijała się prawidłowo, pomijając częste infekcje dróg oddechowych. Co prawda zaczęła chodzić i mówić z niewielkim opóźnieniem, jednak pediatra wciąż uspokajała, że tak się zdarza, że dzieci rozwijają się rożnie. Kiedy Oliwka miała 1,5 roku przestała jeść. Z dziecka które uwielbiało ziemniaki, mieso, warzywa, zaczęła jeść tylko jajka, parówki, słodkie bułki i serki. Myślałam, że jej nie minie. Nie mijało. Zaczęłam nachodzić pediatrę, zaniepokojona. I znów słyszałam, że wszystko dobrze, że dzieci tak mają, że wyniki krwii są dobre więc nie ma co panikować. Wiosną tego roku zapisaliśmy Ją do prywatnego przedszkola, z nadzieją że przy innych dzieciach zacznie jeść. Nie udało się. W tym czasie poraz pierwszy padło słowo autyzm. Pediatra to stwierdziła na podstawie tego, że mała płakała zawsze wchodząc do jej gabinetu. Szczerze? Nie uwierzyłam w to. Przecież to nie możliwe. Takie żywe i radosne dziecko ma autyzm? Absolutnie nie! Jednak ciągłe nie jedzenie Oliwki zaprowadziło nas do psychologa, który na pierwszej wizycie powiedział: taki żywioł i autyzm? Wykluczone.

Od września Oliwka poszła do publicznego przedszkola. I się zaczęło. Ciągłe wezwania do dyrektorki, nie dawali sobie z nią rady. W końcu 5.10.2011 usłyszałam od pedagoga z przedszkola - Pani dziecko ma cechy autystyczne. Świat mi zawirował. Panie zauważyły u Oliwki:
- wyłączanie się
- samookalecza się, drapie do krwii gdy coś jest nie po jej myśli
- bawi się sama, nie siada z dziećmi
- na rytmice zatyka uszy krzycząc że boli ją głowa
- nie reaguje na swoje imię
- na spacerze oddala się od grupy, chodzi swoimi ścieszkami
- jest agresywna w przypływie złości, bije, gryzie, krzyczy
- zdarza się, że w kółko powtarza jedno słowo lub zwrot

Większość z tych objawów widzieliśmy wcześniej, ale nie łączyliśmy ich z autyzmem. Ja myślałam, że Oli jest poprostu rozpieszczona i dlatego wszystko musi być tak jak Ona chce. Drapanie do krwii zdarzało Nam się bardzo żadko, w przedszkolu codzień. Więc pytam pedagogów w przedszkolu dlaczego w domu nie mamy z nią takich problemów. Słyszę, że w domu jest mniej bodźców które autystyka drażnią. I że od teraz Oliwka ma chodzić do przedszkola tylko na godzinę dziennie, bo Panie sobie z nią nie radzą. Wychodzę z przedszkola ze łzami w oczach. Co teraz? Dlaczego właśnie Oliwka? Dlaczego właśnie My? Co robić? Gdzie się udać po pomoc? A może to pomyłka?

Wracam do domu, kładę się na łóżko, patrze w sufit i płaczę. Dzwonię do męża, który za chwilę już jest w domu. Rozmawiamy, milczymy. Oboje przerażeni tym co się dzieje i ma się dziać. Mija godzina, czas iść po Oliwke. Wesoła i szczęśliwa wybiega z sali. I to dziecko ma autyzm?

7.10.2011, piątek. Kolejna wizyta u psychologa, ponieważ chodzimy tam co tydzień. Mówię co usłyszałam, potwierdza. Kolejny raz słyszę SPEKTRUM. Ale już jakoś byłam na to gotowa i przyjęłam to "na klatę". Psycholog kieruje nas do psychiatry, sprawdza terminy. Wolny dopiero na luty!! Błagam o szybszą wizytę, choćby prywatną. Jednak znalazł się wolny termin i nie prywatnie. Na 19.10.2011. Czekamy...

Po weekendzie mają do nas dzwoni z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, umówić spotkanie na diagnozę.

Ale co dalej?